Tatry

Wycieczka autokarowa
Wyjazd wielodniowy: 29.06.2011 (środa) - 2.07.2011 (sobota)

Prowadzący:

B. Florczyk

Załączone dokumenty:

Trasy:

Życie jak to zwykle bywa pisze własne programy.
Dziękuję uczestnikom, a zamiast opisów i mojego komentarza
cytat z Mieczysława Karłowicza

Bartek Florczyk

„Żadne z Gór nie były mi tym, czym Tatry.
Te Tatry co na tygodnie całe otulają się
w zasłony z chmur, każąc czekać bez końca
na uśmiech, jak najkapryśniejsza z kobiet.
Gdy jednak zasłony spadną i błysną modre
oczy stawów, gdy rozrumienią się śniegi,
a turnie odetchną świeżym wiatrem
wschodnim – wtedy jakaś tajemnicza,
olbrzymia dłoń wyciąga się do mnie wyżyn
górskich, chwyta i porywa ze sobą. I gdy znajdę
się na stromym wierzchołku, sam mając
jedynie lazurowa kopułę nieba nad sobą,
a naokoło zatopione w morzu równin
zakrzepłe bałwany szczytów – wówczas
zaczynam rozpływać się w otaczającym
przestworzu, przestaję się czuć wyosobnioną
jednostką, owiewa mnie potężny, wiekuisty
oddech wszechbytu. Tchnienie to przebiega
przez wszystkie fibry mojej duszy, napełnia ją
łagodnym światłem i sięgając do głębin, gdzie
leżą wspomnienia trosk i bólów. Godziny
przeżyte w tej półświadomości są jakby
chwilowym powrotem do niebytu: dają one
spokój wobec życia i śmierci, mówiąc
o wiecznej pogodzie roztopienia się we
wszechistnieniu”
Mieczysław Karłowicz


Wyprawa w Tatry Zachodnie.
Jak opisać cztery dni deszczu?
Chyba podsumuję ogólnie. Na trasy ze względu na pogodę szedł ten, kto chciał. Tak było od pierwszego dnia. Ci co poszli, starali się trzymać rozpisek przygotowanych przez Bartka. Tu powinienem wspomnieć sympatycznego Andrzejka, który porwał grupkę i poszli hen do góry. Co widzieli, co przeszli, tylko Pan Bóg jeden wie. Wyprawa według Bartka [złośliwiec większy ode mnie] pozwoliła sprawdzić posiadany sprzęt w szczególności buty. i tak jednym więcej chlapało innym mniej, ale chlapało wszystkim. Jak leje nie ma mocnych i również żadne okrycia nie pomogą. Co dziwne nic tej grupy nie załamie i przyjmowali to, jako dopust Boży. i tak przez cztery dni ci, co chcieli szli na trasy, pomimo że pogoda im nie odpuszczała. Co za ludzie wytrzymają wszystko. Jak wysuszą co się da, zaczynają od początku. To wszystko na temat chodzenia. Nic dodać, nic ująć.
Co to za wyprawa, żeby się nie obeszło bez imienin? I tak mieliśmy Jolę i Halinkę, oraz Dziunię. Były kiełbaski z grilla a w ogóle to stół się uginał od smakołyków. nie obeszło się bez tradycyjnego sto lat i śpiewów biesiadnych. A jakże były poprawiny nie obeszło się bez śpiewów grupa się rozśpiewała od pewnego czasu. To należałoby wspomnieć o zasłudze Alinki Haponowicz, która nie tylko przygotowała śpiewniki własnym sumptem, ale wymusiła śpiewające czwartki, na których wszyscy uczyli się śpiewać no i są rezultaty. Tu muszę wymienić Dziunię, która była tak zawzięta na to śpiewanie, że wszyscy wyszli głodni z poprawin, bo nie było, kiedy nawet zakąsić. Były też duety: Józek z Bogusiem i Zdzisiek z Bogusiem – wyszło im.
Należałoby wspomnieć o Skupinie Grześka [rzekomo młodzież] wymieniam go, bo tylko jego znam. Nie śpiewali, nie słuchali a tylko tankowali. Natomiast Grzesiek chciał błysnąć dowcipem a wyszedł mu tylko kawał poziomem z epoki kamienia łupanego. Myślę, że ten epizod to tylko wypadek przy pracy a nie kara Boska i że coś podobnego się więcej nie powtórzy. Nie zasługują ode mnie na szerszy komentarz.
Krytykus d.Tytus


Przez te kilka dni tak przywykłam do padającego deszczu, że dziś, w niedzielę po przebudzeniu jak zobaczyłam zapłakane okna uznałam to za normę. Buty wyszorowane stoją na balkonie i usiłują się suszyć ( na razie z marnym skutkiem). Miałam na ten wyjazd bardzo ambitne plany, ale w tym roku nie wypaliło. Jeszcze w autobusie szłam przez Grzesia do Zverowki, ale stchórzyłam. Poszłam z grupą, którą prowadził Bartek do Doliny Juraniowej i tam też było super. Dolinka urokliwa, pięknie utrzymana. Skały mokre od deszczu i szum potoku tworzyły specyficzna atmosferę. Wcześniej na wielkiej łące spotkaliśmy stado owiec pilnowane przez pasterza i kilka dorodnych owczarków. Jak pasterz zawołał na owce całe stado ruszyło tam gdzie chciał, jak jest napisane w Biblii „… Pasterz zna swoje owce po imieniu, a one znają jego głos. Słysząc głos pasterza, idą za nim. …” Wieczorem był grill i wspólne śpiewanki i nawet nie padało i czego jeszcze do szczęścia potrzeba … Drugi dzień deszcz nas również nie chciał, opuścić więc Bartek zaproponował, objazdówkę. Zobaczyliśmy z bliska ruiny starej Huty Franciszka z 1836 r. w miejscowości Oravski Biely Potok, następnie drewniany kościół w Tvrdosin, znajdujący się na światowej liście zabytków UNESCO i Zamek Strecno nad Wagiem. Wieczorkiem ponowne śpiewanki tym razem w naszym salonie i tak nam minął drugi dzień. W piątek, nie patrząc już na pogodę o 7 rano z grupką bardziej nawiedzonych turystów pojechaliśmy do Zverowki. Tam się podzieliliśmy na jeszcze mniejsze grupki. Z Dziunią zamierzałyśmy dojść na Smutne Sedlo, po drodze było tam również Kasi, Józkowi i Andrzejowi (oni mieli zdecydowanie ambitniejsze plany). Początkowo szliśmy razem, ale potem ta trójka poszła do przodu, a my z Dziunią spokojnie wędrowaliśmy wśród mokrych skał, mgiełki która zasłaniała wszystko wkoło (było tam bez słoneczka naprawdę smutno). Doszłyśmy prawie do końca( brakło nam 10, 15 mim.) , ale jak zaczęło się nam robić zimno zrezygnowałyśmy. Wróciłyśmy na rozstaje i przeszłyśmy Rohackie Pleso. Na trasie spotkaliśmy grupkę „naszych”, która Rohackie Stawy pokonywała w kierunku przeciwnym i jeszcze jedną grupę Polaków, a tak to puściutko. Deszcz towarzyszył nam przez cały dzień, na szlakach płynęły wartkie potoki, w butach również. Mimo to byłam cała szczęśliwa po tej wyprawie. W sobotę oczywiście również wybrałam się na trasę. Wysiedliśmy w Habovce, spokojnie pod górkę na Skorusinę i zejście do Oravic. Trasa łatwa, a jakie piękne łąki w tym deszczu. Na każdym ździebełku trawy kropelki deszczu … I jeszcze niezapomniany dukt leśny wypełniony wodą, porozjeżdżany traktorami … Po przyjściu do autobusu konieczne przebieranki w suchą odzież. Mimo to wszyscy zadowoleni , uśmiechnięci.
Mamy nadzieję, że w przyszłym roku ponownie przyjedziemy w to samo miejsce, bo jeszcze tyle górek należałoby tam przejść 
Monika

O wycieczce:

Noclegi :
w dwóch domach:
www.dovolenkarohace.szm.com, www.penzionsiska.sk

Zdjęcia:

Tatry - Zuberec 2.07.2011 21:29






Komentarze:

brak

Dodaj komentarz:





« Wróć do listy wycieczek