Sudety, Góry Złote, Bialskie, Śnieżnik

Wycieczka autokarowa
Wyjazd wielodniowy: 23.09.2010 (czwartek) - 26.09.2010 (niedziela)

Prowadzący:

Jurkowski Stefan

Trasy:

Dzień 1 czwartek 23.09.2010
Bardo - Przeł.Łaszczowa 8 pkt GOT
Przeł.Łaszczowa - Kłodzka góra 6 pkt GOT
Kłodzka góra - Przeł. Kłodzka 2 pkt GOT
Całość trasy to 16 pkt GOT 400m przewyższenia, kolor szlaku niebieski.
Osoby nie idące na trasę zwiedzają Bardo i przechodzą Drogę Różańcową na lewym brzegu Nysy lub wielki obryw skalny i Drogę Krzyżową na prawym brzegu Nysy Kłodzkiej.

Dzień 2 piątek 24.09.2010
Bielice - Kowadło 4 pkt GOT szlak zielony
Kowadło - Pasieczna 2 pkt GOT. b. szlaku
Pasieczna - Smrek 5 pkt GOT. b. szlaku
Smrek - Przeł. Trzech Granic 1pkt GOT. b. szlaku
Przeł. Trzech Granic - Postawna 1pkt GOT. b. szlaku
Postawna - Przeł. pod Działem 1pkt GOT. b. szlaku
Przeł. pod Działem - Przeł Działowe Sioło 2pkt GOT. b. szlaku
Przeł Działowe Sioło - Rudawiec 3pkt GOT. b. szlaku
Rudawiec - Bielice 4pkt GOT szlak zielony
Całość 23 pkt GOT około 700m podejść

Dzień 3 sobota 25.09.2010
Przeł. Puchaczówka - Przeł. pod Jaworową Kopą 5 pkt GOT
Przeł. pod Jaworową Kopą - Żmijowa Polana 1 pkt GOT
Żmijowa Polana - Rozdroże pod Żmijowcem 5 pkt GOT
Rozdroże pod Żmijowcem - Hala pod Śnieżnikiem 2 pkt GOT
Rozdroże pod Żmijowcem - Międzygórze 7 pkt GOT
Wejście i zejście z Hali pod Śnieżnikiem na szczyt Śnieżnika to dodatkowe 6 pkt GOT
Całość trasy to 20 lub 26 pkt GOT szlak czerwony podejść około 650 metrów.

Dzień 4 niedziela 26,09,2010
Orłowiec - Jawornik Wielki 4 pkt GOT
Przeł pod Trzeboniem 2 pkt GOT
Złoty Stok 5 pkt GOT
Całość trasy to szlak czerwony 11 pkt GOT
W przypadku złych warunków atmosferycznych trasy mogą być zmienione.

O wycieczce:

Ach te Sudety, trzy dni pięknej pogody ! Zaliczyłam wszystkie planowane trasy. Szczególnie zapamiętałam tę z Bielic. Oblecieliśmy całą Dolinę Białej Lądeckiej. Na początku stromo pod górę, po wdrapaniu ustawiliśmy się grzeczniutko gęsiego za Stefankiem i rozpoczęła się gonitwa granicą. Migały nam graniczne słupki, Prezes pruł do przody, za nim zziajani turyści, a końca nie było widać. Zaliczyliśmy Rudawiec (1112 m n.p.m.), kolejne przełęcze: działowe Sioło, Pod działem, przelecieliśmy Przełęcz Trzech Granic nawet nie zauważywszy jej, mignęły nam Smreki, które rozmnożyły się. Dolecieliśmy nareszcie do Kowadła ( 989 m n.p.m.), stamtąd „na czuja” stromiutko z górki dotarliśmy do autobusu. Wieczorem obolałe kończyny leczyliśmy przy ognisku. Przed nami kolejny wyścig na Śnieżnik, ale o tym napisze kolejna ofiara bardzo wietrznej góry.
Żegnajcie Sudety, wrócimy tu za rok !
Nina.


Ja nie turystka łażąca po górach. Wybrałam wersję „nizinną” wycieczki. Pierwszego dnia zwiedzałam Bardo Śląskie, przepiękne , senne miasteczko. Strome kręte uliczki, domki – kamieniczki jak pałacyki, tylko kręcić filmy. Słońce dopełniało krajobrazu. Na wzgórzach 15 kapliczek z początku XX w., każda w innym stylu budowana – niektóre już zniszczone, ale dawna świetność można zauważyć. Nad miasteczkiem góruje bazylika N.M.P. z cudowną figurką Matki Bożej w czerwonej szacie. Obok kościoła w klasztorze Muzeum Sztuki Sakralnej – cuda średniowiecza (figurki świętych, naczynia liturgiczne, obrazy, itp.)
Wieczorem Lądek Zdrój – piękne secesyjne domy uzdrowiskowe, siejące pustką, czekające na kuracjuszy, niektóre na remont. Zachwycaliśmy się Zakładem Przyrodoleczniczym „Wojciech”, to perła uzdrowiska.
Drugi dzień to „góry” i grzyby. Trojan (800 m n.p.m.) i zdrowiutkie sitarze i podgrzybki – piękne. Ognisko wieczorem – super. Trzeci dzień Lucynka i ja – las i oczywiście grzyby – 2 reklamówki w 3 godziny. Wieczorem czyszczenie grzybów i dyskoteka dla dorosłego człowieka i śpiewy, bo lubimy !
Dla mnie Sudety pachną grzybami, są szumem potężnych drzew i piękną architekturą małych miasteczek.
Ala Mięsowicz

Pokój nr 22 – izolatka, ponieważ dwie turystki – gracje przyjechały tutaj na kurację. Zaziębione, mocno pociągające, nawet z temperaturą. Po zdobyciu Śnieżnika, wypocone, prawie ozdrowiałe, jedna dostała takiego powera, że nawet Nina jej nie dogoniła. Polecamy nasze wycieczki, są panaceum na wszystko.
Marylka i Zosia


Sudety wyprawa 4-ro dniowa
Jak to opisać żeby się nikomu nie narazić? Ja staram się opisywać, co się dzieje w grupie, bo tu można zauważyć czy jest zintegrowana, czy panuje dobra atmosfera i mimo różnych trudności, których nie można uniknąć znoszą je z humorem. Z taką grupą wszędzie się wyjdzie. O wrażeniach osobistych pisze Moniczka i to bardzo ładnie. Stefan zrobił rozpiskę pod hasłem „lekko, łatwo i przyjemnie” (myślałby kto!). Zebrał grupę nie do zdarcia. Przełęcz Kłodzka jak zwykle od razu wyrypka pod kątem 45 stopni. I tak deptamy sobie góra, dół, byle do przodu. Ja muszę się przyznać, że nie z mojej winy byłem hamulcowym. Panie mi współczuły, ale po minucie darły do przodu. A grupa pościgowa pod przewodnictwem Halinki-moja sympatia [Zdzisek o tym nie wie] przejęła pałeczkę po Miedziance. Mijała mnie na trasie 6 razy [lecieli, siadali, lecieli, siadali itd]. Zygmunt S. poprawiając wiązanie buta z pośpiechu, żeby go grupa nie odeszła, przywiązał się do krzaka. O mało nie doszło do wypadku. Dobrze, że go wyrwał z korzeniami. Dla przypomnienia straty na trasie: wiązanie buta 56 m, sikunda 100m, przebieranie 120m. Krysia chcąc mi ulżyć niedoli przy zejściu z Górki Krzyżowej dołożyła mi 2 km. Myślałem, że padnę! I tak zaliczyliśmy pierwszy dzień. Tu już radośniej, grupa wymogła na Stefanie zaległe imieniny. Było ognisko, były śpiewy – tu brylował Qvartet [Ula, Dziunia, Nina i Danusia]. Były kiełbaski, w które niestety zaopatrzyli się uczestnicy [ vide Bartek]. Solenizant zadbał o książki. Nawet mnie udało się przeczytać 4 kartki.
Drugi dzień grupa pościgowa poszła planowo. Jak wrócili niestety nie słyszałem och, ani ach. Jedynie Grażynka wyraziła niezadowolenie, że bardzo wiało i jeszcze tam takie mimo sprzeciwu Bogusia. Ja poszedłem trasą Józka przedeptałem niezgorzej, podratowany lekarstwami przez Lucynkę. Śnieżnik. Prezes ogłosił dzień demokracji [tzn. róbta co chceta]. I tak jedni wyjechali na Czarną Górę wyciągiem, inni przeszli z przełęczy Puchaczówka. Następnie wszyscy poszli w kierunku schroniska pod Śnieżnikiem, jak kto chciał [chodzi o tempo]. Tak, że jedni wyszli na szczyt inni nie – wolna wola. Jednak nie mogę się oprzeć, by nie nadmienić, że przy schodzeniu do Międzygórza grupa pościgowa przechodząc koło mnie jak burza, o mało mnie nie zdmuchnęła z trasy. Międzygórze każdy zwiedzał, co go interesowało. Ja zaliczyłem szlak parasoli.
Wieczorek integracyjny miały być śpiewy, nic z tego. Ulka uwiodła Kierownika. Znalazł się samograj, wszyscy ozdrowieli i rzucili się na parkiet. A tu Boguś na pełnym luzie [dawno go takim nie widziałem] błysnął inwencją, jako dyrygent i wodzirej i to mu wyszło. Panie prosiły Panie [gdzie te chłopy lenie?]. Balanga była jak trza!
Grzyby. No nie! Grupę opanował szał zbierania. Ogołocili po drodze wszystkie szlaki. Ośrodek waniał grzybami. Jedni suszyli, inni pasteryzowali, a inni pałaszowali. Tu muszę wymienić Dziunię, która z obłędem w oczach szukała grzybów [chodziła plotka, że nie ma po co wracać do domu bez grzybów]. Wszyscy jej współczuli i wiele par oczu wypatrywało dla niej grzybków. Udało się! Wraca z grzybami, ma zabezpieczony kąt w domu. My się też cieszymy. Co dobre to się szybko kończy. Pada deszcz. Zamiast trasy, jedziemy zwiedzać Kłodzko niestety w deszczu – zaliczone. Powrót jak zwykle – Piotruś powysadzał sprawnie uczestników wyprawy Co to znaczy rutyna no i wyrozumiałość .
PS. Acha! przepraszam z góry za kierownika wycieczki jak mu coś nie wyszło.
Krytykus d. Tytus

Byczo, Stefciowo, sudetowo...


Porwał nas Stefan w Sudetów knieje;
Zapewnił wszystko, co mieścił wykaz:
- Słońce i relaks /niech się coś dzieje!/
- Lokum w Apisie i niezły wypas...

-Wyciąg pod Śnieżnik,
- Ekstra widoki,
- Strzeliste głazy do pokonania,
- Nocne ognisko,
- Uśmiech szeroki,
- Co nieco grzybków do wyzbierania,

- Szumiące lasy na ciepłym wietrze,
- Posłane miękkim igliwiem dróżki,
- Niebiańsko czyste wonne powietrze,
- Grzmiący wodospad, źródlane strużki...

Ach, jak lubimy takie klimaty,
Gdy czuwa przy nas Prezes oddany,
Radość wędrówek dzieląc na raty;
A przerywnikiem - śpiewy i tany!

Tak się ogrzała nam atmosfera,
Że nawet z lodu gospodarz stajał
I choć się mocno wcześniej zapierał,
Jednak użyczył nam samograja!
mk

Zdjęcia:

Sudety 27.09.2010 16:09






Komentarze:

brak

Dodaj komentarz:





« Wróć do listy wycieczek