Proponowane trasy:
• Bielsko-Biała, Stalownik - Do Piotra, skrzyżowanie 0:45 h (1.5 km) szlakiem czerwonym
• Do Piotra, skrzyżowanie - Do Piotra, skrzyżowanie 0:03 h (0.1 km) szlakiem czerwonym / czarnym
• Do Piotra, skrzyżowanie - Chatka Studencka Rogacz 0:05 h (0.2 km) szlakiem czarnym
• Chatka Studencka Rogacz - Skrzyżowanie pod Rogaczem 0:10 h (0.5 km) szlakiem czarnym
• Skrzyżowanie pod Rogaczem - Leńczok 0:15 h (0.5 km) szlakiem czerwonym / czarnym
• Leńczok - Pod Magurką 0:25 h (1 km) szlakiem czerwonym / czarnym
• Pod Magurką - Schronisko PTTK Na Magurce 0:05 h (0.2 km) szlakiem czerwonym / czarnym
• Schronisko PTTK Na Magurce - Smocza Jama 0:15 h (0.9 km) szlakiem niebieskim / czarnym
• Smocza Jama - Czupel 0:35 h (1.8 km) szlakiem niebieskim
• Czupel - Pod Czuplem 0:05 h (0.4 km) szlakiem niebieskim
• Pod Czuplem - Pod Rogaczem 0:02 h (0.1 km) szlaki czerwonym / niebieskm
• Pod Rogaczem - Międzybrodzie Bialskie, skrzyżowanie 0:50 h (3.2 km) szlakiem czerwonym
Całkowita trasa do przejścia to około 10,5 km i czas około 3,40 godziny a po drodze mamy schronisko dla odpoczynku.
W drugim dniu mam nadzieję że odwiedzimy schronisko na Hrobaczej Łące aby zobaczyć jak postępują prace przy odbudowie po styczniowym pożarze.
• Żarnówka Duża - Chata Turystyczna Hrobacza Łąka 1:40 h (3.6 km) szlakiem żółtym
• Chata Turystyczna Hrobacza Łąka - Hrobacza Łąka 0:03 h (0.1 km) szlakiem żółtym
• Hrobacza Łąka - Pod Bujakowską Górą 0:30 h (1.9 km) szlakiem czerwonym
• Pod Bujakowską Górą - Żarnówka Mała, rozejście szlaków 0:45 h (3 km) szlakiem czerwonym
• Żarnówka Mała, rozejście szlaków - Żarnówka Mała 0:05 h (0.3 km) szlakiem czerwonym
Czas przejścia około 3,20 godz. i około 9 km trasy.
Podałem czasy letnie i ze względu na możliwość zalegania śniegu mogą się
znaczni różnić od naszego czasu przejścia.
O wycieczce:
Ojta! Ojta! Swirogórcy !!! Co to byłby za wyjazd na Andrzejki bez sensacji !!! Oj, działo się działo ! Najważniejszy punkt programu - to zabawa Andrzejkowa, solenizanci Andrzej i Zdzisiu od Halinki oraz ja – Tytus, jubilat staraliśmy się stanąć na wysokości zadania. Pomagał nam jak zawsze niezawodny dj. Boguś ze swoją muzyczką. Była i literatura piękna, wszyscy chętnie brali się do czytania, a na niech im wyjdzie na zdrowie to czytanie. Wszyscy bawili się setnie, brylowały panie a za ich przykładem nawet i chłopy się starały.
Andrzejki udane i już !!
Na drugi dzień grzecznie wyjeżdżamy na trasę, a tu słyszymy krzyk, zestawiłam komórkę! A kto Moniczka !
No to cóż robić wracamy, po chwili znowu krzyk, tym razem Małgosia„ … o popatrzcie jakiś turysta zostawił walizkę na drodze … ” . Odzywa się Piotruś (kierowca) „ … to moja!”
Burza mózgów skąd się wzięła walizka 2 km od załadunku. Wyjaśniamy Piotruś załadował wszystkie walizki, tylko nie swoją. Stała sobie przed autobusem, ruszyliśmy to i walizka się zabrała. Nie chciała sama zostać.
Stefan załatwił nam zakwaterowanie w ośrodku rekolekcyjnym Orionitów, tyz piknie! Zwyczaje troszkę inne.
A że obiado- kolacja nie taka, nic to, a że nie wszędzie była ciepła woda, nic to! Za to mieliśmy mszę wieczorem i w niedzielę rano. I to nam zrekompensowało ewentualne niedogodności. Wszyscy wyjeżdżali w dobrych humorach, Dzięki Bogu!!
Acha, jeszcze odbyły się dwie wycieczki, wszyscy przeszli zgodnie z rozpiską, jedni na krótsze inni na dłuższe trasy i tak trzymać nikt nie narzekał!
No na koniec zaliczyłem spotkanie z glebą, nic dodać nic ująć! Głupota ludzka i miłosierdzie boskie nie mają granic !!
Prowadził wycieczkę Stefan starał się jak mógł, żeby wszystkich zadowolić. Ja będę zadowolony jak przy okazji wypłaci mi odszkodowanie za wypadek! Nie dopilnował mnie i już! Oj trudno będzie z niego coś wyciągnąć –a niech tam!!
Tytus d. krytykus!!!
"Andrzejki" w Międzybrodziu Bialskim
Zanim dotrzemy do celu - Międzybrodzia Bialskiego, musimy zmierzyć się z górami. Tras jest kilka, każdy znajduje odpowiednią dla siebie i do swoich możliwości. Warunki pogodowe typowe dla tej pory roku, mglisto i wilgotno z już pojawiającymi się symptomami zimy. W sześć osób niebieskim szlakiem, z Przełęczy Przegibek zmierzamy do schroniska na Magurce Wilkowickiej. Mgła nie ustępuje, przysłania widoki, a nasze nastroje minorowe. Może odpoczynek w schronisku spowoduje dobrą zmianę (pomarzyć dobra rzesz)? Nikt się nie spodziewa, że coś takiego się nam się zdarzy. A tu proszę, ni stad ni z owąd, słońce przebija się przez opary, odsłania górską panoramę. Teraz dopiero aparaty foto mogą utrwalać urodę krajobrazu. Wędrówka po górskim szlaku za nami, a obiadokolacja i atrakcje andrzejkowe przed. Niestety zamiast obiadokolacji tylko kolacja i duże rozczarowanie! Rekompensatą za niedogodności są - „Andrzejki”. Taneczne popisy Amelki i Wojtka budzą zachwyt, ileż w nich radości, wdzięku i wigoru. Reszta towarzystwa im wtóruje, wszyscy na parkiecie w tanecznych pląsach, a prym wiedzie nasz zacny Jubilat Tytus. Wszystkie panie walczą o taniec z tak ważną personą i prawie o Niego się biją. "Wiruje" też jedna turystka, która znana jest z zapominania - wyjściowych spodni nie zabrała, pozostałe akcesoriach stroju ze sobą ma. Z braku tak oczywistej części garderoby, sama eliminuje się z zabawy, choć jak wiem, taniec jest jej żywiołem. W końcu, za namową najbliższej osoby uruchamia pomysłowość; spodnie turystyczne podwija do kolan, robi z nich taneczne rybaczki-pumy i już jej nikt w tańcu nie zatrzyma - zaradność to podstawa. "Andrzejki" w wykonaniu Koła ZA jak zawsze znakomite, więc pozwalam nam zazdrościć!
Drugi - ostatni dzień wypadu weekendowego. Rozpraszamy się na rozmaite szlaki. Wybieram trasę najkrótszą z najkrótszych - wjazd "tam i z powrotem:" kolejka linową na gorę Żar. Na szczycie jest restauracja, więc wymarzony obiad w zasięgu. Nic bardziej śmiesznego wymyśleć o tej porze roku. Podjeżdżamy (8 osób) pod stację kolejki, nieczynna, w remoncie. Cóż w tej sytuacji, trzeba piąć się w górę asfaltem ok. 2 h. Na szczycie jest restauracja i wreszcie zjem OBIAD, to dla niego poświęcę się i poczłapię, choć iść mi się nie chce! No i cóż z tego, że na szczycie są zbiorniki wodne, atrakcje dla koneserów inżynierii wodnej - owszem jestem tym zainteresowana, ale najbardziej obiadkiem. I tym razem kolejna porażka - wszystkie obiekty gastronomiczne na głucho zamknięte. Pozostaje posilić się kanapką, a popić "termosówką". Jeszcze tylko zejście do parkingu i powrót do domu.
Mimo kilku rozczarowań jestem zadowolona, nawet bardzo. Pogoda dopisała, humory też, świetna zabawa i dawno nie widziana nasza zgrana paka. Oby tak zawsze!!!