Pogranicze Bieszczad i Beskidu Niskiego

Wycieczka autokarowa
Wyjazd wielodniowy: 1.05.2010 (sobota) - 4.05.2010 (wtorek)

Prowadzący:

Szynal Robert

Załączone dokumenty:

Trasy:

1 maja: Trasa piesza: żółty szlak Bartne – Kornuty (zwiedzenie rezerwatu przyrody nieożywionej) – Folusz
żółty szlak Bartne – Kornuty 2,3 km 340m 1h 7 pkt GOT
żółty szlak (przejście na czarny w Foluszu) Kornuty – Folusz przez Diabli Kamień 4,5 km 1,5h 9 pkt GOT
razem około 10 km Δh 340 m 4 h 16 pkt GOT BW. 02

2 maja: Trasa piesza:
wariant długi: Puławy Górne – Komańcza PTTK
czerwony szlak GSB Puławy Górne – przełęcz pod Tokarnią 11 km 350 m 3,5 h 14 pkt GOT
przełęcz pod Tokarnią – Kamień – Komańcza PTTK 12,5 km 200 m 3,5 h 16 pkt GOT 23,5 km 550 m 7 h 30 pkt GOT BW. 02
wariant krótszy: żółty szlak Wisłok Wielki – przełęcz pod Tokarnią 4,5 km 270 m 1h 40’ 9 pkt GOT
czerwony szlak GSB przełęcz pod Tokarnią – Kamień – Komańcza PTTK 12,5 km 200 m 3,5 h 14 pkt GOT/18 km 470 m 5h10’ 23 pkt GOT BW. 02

3 maja: Trasa piesza:
wariant długi: Wisłok Górny – Przełęcz Radoszycka
żółty szlak Wisłok Górny – Kanasiówka 5,5 km 280 m 1h 40’ 9 pkt GOT
niebieski szlak Kanasiówka – Garb Średni – Przełęcz Radoszycka 12 km 190 m 3h 30’ 14 pkt GOT
17,5 km 470 m 5h 10’ 23 pkt GOT BW. 02
wariant krótszy: zielony szlak Komańcza – Dołżyca – Garb Średni 8,6 km 370 m 3h 10’ 15 pkt GOT
niebieski szlak Garb Średni – Przełęcz Radoszycka 4 km 0 m 1h 4 pkt GOT
12,6 km 370 m 4h 10’ 19 pkt GOT BW. 02

4 maja: Trasa piesza:
czerwony szlak GSB Komańcza PTTK – Prełuki – Duszatyn 5 km 50 m 1h 45’ 7 pkt GOT
Duszatyn – Jeziorka Duszatyńskie – Chryszczata 997m npm 6 km 520 m 2h 15’ 11 pkt GOT
szlak niebieski Chryszczata – przełęcz pod Suliłą 6 km 0 m 2 h 8 pkt GOT
17 km 570 m 6 h 26 pkt GOT BW. 03
wariant relaksacyjny: niebieski szlak Przełęcz pod Suliłą – Suliła – Przełęcz pod Suliłą 2 km 150 m 30’ 6 pkt GOT BW. 03

O wycieczce:

Mapek niestety nie będzie, zgubiłam GPS :( Monika

Podziękowania dla kierowcy Piotra Mazeli za całość.
Robert Szynal

Znowu nas meteorolodzy zawiedli. Zapowiadali deszcze i burze, a nad Komańczą opanowaną przez ZA świeciło słońce. Długaśne wyprawy wśród młodziutkiej zieleni, poletek zawilców, kaczeńców, mleczy, kwitnących krzewów tarniny, różnokształtnych skał w rezerwacie Kornuty, potoków dawały więcej radości niż zmęczenia. Jeziorka Duszatyńskie, takie 2 szmaragdowe oczka, swoim urokiem wymazały z pamięci błotnistą i ciężką, bezwietrzną drogę, którą musiałam pokonać, by je obejrzeć. Cudeńka! Podrapane nogi, ubłocone buty, to nic przy tym, co zobaczyłam. A widziałam otaczające mnie zielono-białe pejzaże, wiosenne barwy natury. Ostatnia godzina naszej wyprawy to istna sielanka. Na nadejście ostatnich turystów czekamy w towarzystwie zwierzyny gospodarstwa domowego. Zrobiło się swojsko, anielsko i sielsko.
PS. Schronisko, agroturystyka – super. Posiłki – pyszne. Prowadzący schronisko – wyjątkowi ludzie. Kierowca – świetny. Imieniny – fantastyczne. Prowadzący – tradycyjnie złożone zamówienie na pogodę dotrzymane, a nowe zasady wprowadzone pod Światowidem zyskały uznanie. I mnie się to również podobało!
Jednym słowem, przeżyłam kolejny udany wyjazd.
DOROTKA.

Wyrażam tylko swoje zdanie. Opisanie wycieczki pod względem zdarzeń, których jesteśmy uczestnikami jest ciekawsze niż czy słońce świeciło albo nie.
Dzień pierwszy: Robert próbuje wprowadzić przepisy Unijne [tych samych ustawodawców, co prostowali banany] wsiadania do autobusu wg. listy. Tak zrobił. Jaki morał z tego: każdy obojętnie kiedy wsiadł, szukał swojego ulubionego miejsca – tylko bez tratowania bliźnich. Po drodze obchodziliśmy spóźnione imieniny Jurka. Wszystko odbyło się zgodnie z utrwalonym rytuałem, wieczorem też. Ku mojemu rozczarowaniu na trasę wyszliśmy punktualnie no i – poszli – moja grupka powolniaków wyszła na szczyt zgodnie z rozpiską. I co z tego? Na górze już siedziała grupa pościgowa z Halinką na czele. Lecimy zwiedzać rezerwat Kornuty. Prezes bąknął po drodze, że można skrócić szlak – miód na moją duszę i z grupką naiwnych przeszliśmy przez rezerwat jak burza. A jakże „skróciliśmy” szlak o 2 kilosy in plus .
Dzień drugi: Zaliczony do bardzo udanych [pod względem pogody]. Wypadek na drodze pokrzyżował nam plany. Robert zareagował błyskawicznie. Wydłużył wariant krótszy o 4 km, a dłuższy bz. tzn. do 27 km. Wszyscy doszli do Komańczy w znakomitych formach [myślał by kto] Marylka podtrzymała tradycję gubiąc szlak. Dopadli ją na drodze do Cisnej. Jagoda ze swoją podgrupa toże samoje. Reasumując jakoś wszyscy doczłapali się w terminie zmobilizowani obiadokolacją. Bolek jak zwykle przefrunął szlak nawet nie widziałem kiedy. Tradycyjnie, jak co roku obchodziliśmy imieniny Zygmunta. Alicja przygotowała wszystko znakomicie. Ja tam byłem wino piłem, obyło się bez większych strat. Tylko Bogusia bardzo miła, sympatyczna, serdeczna [jeszcze wiele przymiotników] nasza koleżanka napadła na mnie i wygarnęła mi co się tylko dało. Ja nie pamiętałem o co Jej chodziło [Demencja SKS], chyba sprawa zakończy się w sądzie. Pełni wrażeń czekamy na dzień trzeci.
Dzień trzeci: Jak było do przewidzenia grupa się podzieliła. Ci nie do zdarcia polecieli na trasę, wrócili wspaniale wypoczęci, opaleni – żal serce ściska . Ja z grupką nie zmęczonych zrobiliśmy wariant Komańcza i okolica, szlak dydaktyczny, cerkiewki i parasole. Wieczorem znowu imieniny- naszej Przemiłej Moniczki, już nie mam zdrowia. Dopisała cała grupa, jak wszyscy się wspaniale bawili to nasz Ukochany przewodnik o 22 godz. rozpędził balangę. Nic dodać nic ująć .
Dzień czwarty: Grupa pościgowa w pełnym składzie poszła na szlak z Komańczy do przełęczy pod Suliłą. Ja z małą grupką zaliczyliśmy szczyt Suliły, poszliśmy dalej końskim szlakiem i z powrotem na przełęcz, oczekując na grupę. I jak myślicie kogo pierwszego zobaczyłem – naszego Bolka jak leciał z góry z rozwianym włosem (jedynym), z obłędem w oczach z mini plecaczkiem na plecach, [gdzie on go znalazł?] w którym zmieścił wszystko na 4 dni [udowodnił to niedowiarkom]. Przeszedł jak burza koło autobusu nie widząc go i poszedł jeszcze zaliczyć szczyt Suliły. I zaliczył. Wracamy nie pełni wrażeń [nie lało]. Po drodze Taurus, golonka itd. Na koniec Piotruś jak zwykle rozwiózł wszystkich wg. życzeń.
Krytykus d.Tytus.

...próbowałam odnaleźć ślady „zaginionych cywilizacji”. Odnajdywałam miejsca po zburzonych, zniszczonych cerkwiach i starych cmentarzach. Wiosna pozwoliła pracować mojej wyobraźni. Przez gałązki młodziutkiej zieleni można było wypatrzeć powalone przycerkiewne krzyże, zniszczone i rozrzucone w trawie kamienie nagrobków, czasami wyłonił się z zarośli fragment muru ułożonego z kamienia. Stare, kwitnące owocowe drzewa zawsze prowadziły do celu. Dawały świadectwo, że kiedyś obok tych zapomnianych już miejsc mieszkali i pracowali ludzie. Na trasie naszej cudownej czterodniowej wędrówki, takich miejsc odnalazłam wiele… a to był tylko mały skrawek ukrytej tajemnicy. No cóż… okolice sprzyjały do dalszych poszukiwań. Podziwiałam zadbane gospodarstwa, w pięknych i czystych miejscowościach , w których z końcem lat 60tych osiedlali się polscy osadnicy z Zaolzia tworząc gminę zielonoświątkowców. Ile ciężkiej pracy i zmagań, na tym „końcu świata” jest już za nimi? Pogranicze Beskidu Niskiego i Bieszczad kryje wiele tajemnic ludzkiego cierpienia… ale fajnie, że Nam tak pięknie świeciło słońce.
jola

Trochę spóźniony komentarz nowego członka koła, wycieczka na pogranicze Beskidu Niskiego, była spełnieniem moich planów z poprzednich lat. Wycieczka świetnie prowadzona i zorganizowana, a uczestnicy prawdziwi pasjonaci wędrówek i gór, którzy bardzo ciepło mnie przyjęli. Stanowicie grupę ludzi umiejących bawić się i wędrować, dzięki za wspólne spędzone dni. Jedynie, co mi brakuje to grupowego zdjęcia na zakończenie tej świetnej wycieczki.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników!
Andrzej Planta

Byłam z Wami w Beskidzie Niskim. Wszystko co napisaliście i pokazaliście na fotografiach przeczytałam i oglądnęłam. Zdjęcia są piękne, wrażenia z wycieczki ciekawe, a przede wszystkim Wy jesteście wspaniali. Grono ludzi życzliwych, dowcipnych i otwartych. Dziękuję za całokształt Dowódcy -Robertowi za kompetentne, konsekwentne i życzliwe kierownictwo, panu Piotrowi za świetne kierowanie nowym, pięknym, rogatym autobusem, pogodę ducha i życzliwość. Wszystkim uczestnikom dziękuję pięknie za życzliwość i dowcip. Z Wami, nawet gdyby pogoda nie dopisała można czuć się jak w pogodny dzień. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Teresa (druga na liście uczestników)
Już ostrzę kijki i pastuję buty na nową wycieczkę w Waszym gronie (o ile mnie zabierzecie ze sobą)

Zdjęcia:

Kraina zieloności 5.05.2010 14:05


Uczestnicy:





Komentarze:

brak

Dodaj komentarz:





« Wróć do listy wycieczek