Bieszczady "089"

Wycieczka autokarowa
Wyjazd wielodniowy: 5.10.2017 (czwartek) - 8.10.2017 (niedziela)

Prowadzący:

Bogumił Borowiecki Zdjęcie: Elżbiety

Trasy:

BIESZCZADY
5 – 8 PAŹDZIERNIKA 2017 r.
CZWARTEK 5 października
Wyjazd z parkingu przed dawnym kinem Światowid o godzinie 6:30
i przejazd ul. Klasztorną do autostrady.
Przejazd autostradą do Tarnowa – Jasło – Sanok – Lesko – Baligród
Trasy piesze:
szlak niebieski: Baligród (470 m.) – Berdo (836 m.) 5,4 km/2:05 h/434 m. ↑
Berdo – Durna (979 m.) – Łopiennik (1069 m.) 5,6/1:50/279 ↑ 102↓ szlak czarny: Łopiennik – Dołżyca (540 m.) 3,6/0:55/543↓
razem 14,6 km/4:50 h/713 m.↑ 645↓
Alternatywnie
szlak zielony: Jabłonki - Berdo (895 m.) 3,9/1;45/410↑
szlak niebieski i czarny jak powyżej
razem 13,1 km/4:30 h/530 m. ↑

Powrót autokaru z parkingu w Dolżycy do Woli Michowej o godz. 17:30
Obiadokolacja o godz. 18:30
PIĄTEK 6 października
Śniadanie o godz. 7:00
Wyjazd autokaru do Komańczy o godz. uzgodnionej z uczestnikami wycieczki
Trasa piesza:
szlak niebieski rowerowy: Wola Michowa (560 m.) – Przełęcz Żebrak (816 m.) 6,2 km./1:45 h/280 m↑
szlak czerwony : Przełęcz Żebrak - Chryszczata (997 m.) 4,5/1:40/260 ↑,
Chryszczata – Rezerwat Zwiezło (683 m.) 2,5/0;35/285 ↓
Rezerwat Zwiezło – Duszatyn (496 m.) 3,9/1:00/250 ↓
Dusz tyn - Komańcza (460 m.) 5,5/1:40/201↓, 160 ↑
Razem 22,6 km./6:40/700↑, 736 ↓
Powrót autokaru do Woli Michowej o godz. 17:30.
Obiadokolacja o godz. 18:30
SOBOTA 15 października
Śniadanie o godz. 7:00
Wyjazd autokaru o godz. uzgodnionej z uczestnikami wycieczki
Trasa piesza:
szlak żółty: Wola Michowa (560 m.) –Balnica (801 m.) 6,6 km/1:45 h/176 m.↑
szlak niebieski: Balnica – Rydoszowa (880 m.) 3,5/1:15/210
Rydoszowa – Gmyszów Wierch (870 m.) Buniów –
Wierch nad Łazem (857 m.) – Wysoki Groń (905 m.) –
Głęboki Wierch (890 m.) 6,8/2:20/410
Głęboki Wierch – Zubeńsko (556 m.) 3,5/0:50/70
Zubeńsko – Nowy Łupków (578 m.) 6,0/1:30/60
26,4 km/ 7:40 h/820 m.↑
Powrót autokaru z Nowego Łupkowa do Woli Michowej o godz. 17:30.
Obiadokolacja o godz. 18:30

NIEDZIELA 8 października
Śniadanie o godz. 7:00
Wyjazd autokaru o godz. 8:00 do Turzańska
Trasa piesza:
szlak niebieski : Przełęcz pod Sulilą (609 m.) – Suliła (759 m.) 1,2 km/0:35 h/ 160 m↑ Suliła – Pogory (641 m.) – Dzial (599 m.) 7,6/2:15/209↑ 369↓ Dzial – Morochów (358 m.) 5,8/1:30/49 ↑ 290 ↓
rezerwat Przełom Osławy pod Mokrem
razem 14,6 km/4:20 h/418 m.↑ 659 ↓


Wyjazd z Morochowa do Krakowa o godz. 14:00
Planowany przyjazd do Krakowa 19:30
Wycieczka nie ma charakteru komercyjnego i odbywa się na zasadzie samoorganizacji osób w niej uczestniczących, którą koordynują prowadzący wycieczkę. Prowadzący wycieczkę zastrzegają sobie prawo zmiany tras lub programu ze względu na złe warunki atmosferyczne, braku czasu do realizacji programu lub zaistnienie innych nieprzewidzianych wydarzeń. Uczestnicy wycieczki zobowiązani są do przestrzegania przyjętego planu oraz ewentualnych jego modyfikacji wprowadzonych przez organizatora, a także realizowania go w założonych ramach czasowych. W porozumieniu w organizatorem istnieje możliwość realizacji własnych programów.

Uczestnicy wycieczki winni mieć świadomość ryzyka wiążącego się z wędrówką w specyficznych warunkach górskich, w tym nieszczęśliwego wypadku lub kontuzji. Od uczestników wymaga się właściwego przygotowania do wędrówek górskich, a przede wszystkim posiadania ubioru i obuwia stosownego do pory roku oraz warunków atmosferycznych występujących w górach.


Prowadzący – Bogumił Borowiecki tel. 792 913 983
Telefony alarmowe:
GÓRSKI ALARMOWY 601 100 300, GOPR SANOK 0-013 463 22 04

Nocleg: Ośrodek Turystyki Górskiej „Kija Chata” Wola Michowa 14

O wycieczce:

Wycieczka ZA Bieszczady 5 - 8.10.2017 r.
Komentarz przydługi, ale tyle się działo…
Ostatnio zauważyłem że Swirogórcy ZA całkiem ze świrowali (w pozytywnym znaczeniu). Na nic się zdają rozpiski tras przygotowane przez organizatora. Okazuje się, że wszyscy wszędzie byli, wszystko przeszli, nie wiem czy tylko wszystko widzieli ? No i zaczęło się, ile uczestników tyle nowych propozycji tras. Muszę przyznać, że Boguś jako tako ogarnął to wszystko ku zadowoleniu uczestników. Ta ceremonia powtarzała się codziennie.
O pogodzie to nie będę się wypowiadał, na pewno wpływała na samopoczucie uczestników (lało ile potrzeba) Tegoroczna jesień sypnęła grzybami i zaczęło się uczestnicy wpadli w amok zbierania, później suszenia i tak to trwało 4 dni. Ujawniła się rywalizacja w zbieraniu. Pierwsze miejsce zajęła Kasia(nowa) tuż za nią Basia a reszta ile kto mógł.
A teraz do rzeczy. Boguś że Swirogórcami realizował program a reszta każdy swój. Jeszcze Marek dorzucił trasy lajtowe. Na trasach było ciekawie. Były ślizgawki zafundowane przez służby leśne resztę pomogła pogoda. Części udało się zaliczyć bliskie spotkanie z matka ziemią, ku uciesze pozostałych (ile to radości z cudzego nieszczęścia). Oj działo się, działo… Bartek z Jolą chodząc wolno, nie zdążyli na autobus i ze stoickim spokojem dotarli do schroniska po ciemku. Magda z synkiem codziennie zaliczali kilometry (mają świetną kondycję), co przy takiej prędkości widzieli, nie wiem ? Jola natomiast pytając gdzie ma położyć klucz od pokoju, usłyszała „ … a niech Pani wczuci do garnka” Po powrocie zaczęło się szukanie klucza ! Znalazł się ! … po zjedzeniu zupy ! i była zupa na kluczu! Marek z lajtowej trasy zrobił wyrypę ( myślę, że nie zamierzoną). Zeszli z trasy w inne miejsce i trzeba było ich podrzucić autobus. Zdzisiowi nic nie dolegało, a że jest chłop na schwał to i przeciągnął Halinkę po wszystkich trasach - nie odpuścił.
Po powrocie na bazę nie obyło się bez śpiewanek, nawet wyszło, ale przydałby się Zygmunt.
Odbyła się też impra mieliśmy dwie solenizantki Terenię i Marylkę. Przy okazji zjawiła się dawno nieczytana literatura piękna z którą wszyscy chętnie się zapoznawali. Boguś uruchomił muzyczkę i zaczęły się tańce, brylowała Marylka. Panie świetnie się bawiły, bo chłopów było jak na lekarstwo… Zakwaterowanie OK., jedzenie OK. Tutaj Basia wykazała inicjatywę, zaczęła pomagać gospodarzowi Wojtkowi, podchwycili to inni i śniadania kończyły się w terminie.
Reasumując, dla mnie wycieczka OK, nic dodać nic ująć.
Krytykus d.Tytus



Bieszczadzka wyrypa 2017

Z przyzwyczajenia, tudzież z tradycji
Wynikłej z potrzeb rozgrzania ciał,
W doładowanej latem kondycji
Każdy w Bieszczadach znalazł, co chciał...

Gliniaste błota, ostre kamienie,
Strome podejścia wśród jeżyn lian,
Wściekły huragan, deszczu strumienie
Wprawiały wielu w euforii stan.

Gdy buty z błotem w górę nie chciały
- Niczym po lodzie ślizgały się-
Z pomocą ruszał Mirek z Warszawy -
- Importowany Survival-Man.

Niby odludzie, a tutaj...Koncert!
-Gospodarz Wojtek z gitarą brzmi:
Śpiewa ballady nostalgią tchnące...
Za chatą konie huculskiej krwi!

Pomimo przygód, decyzji szybkich,
Konfliktów z mapą, skróconych dni,
Krysia spokojnie dzierżyła grzybki
Przez Marka ścięte u buków pni.

Nawet nasz Tadzio dostał za swoje,
Gdy usiłował oszukać czas;
Bramki zamknęły swoje "podwoje":
- Męcz się, człowieku, okrążaj las!

Trudy przyćmiły nam jagodzianki,
Bigos w Komańczy, gościnne drzwi...
Kawa z zamkniętej "w zasadzie" knajpki,
Zaś "Koniec Świata" przyjaźnie brzmi.

Marysia


No tak, Tytus mnie uprzedził. Nie jestem tak szybka jak ON, chyba dlatego, że mam dużo więcej do 100 lat. We wspomnieniach pisze o wszystkim i nie pomija nikogo. Natomiast moje relacje są subiektywnie.
Pierwszy dzień - przywitanie Bieszczad, to spacer z Dołżycy w kierunku Krzemiennego i powrót tą samą drogą. Trasa bezproblemowa, spacerowa i nieco nudnawa. Niestety, przelotne opady nie dają za wygraną i wędrówki nie uatrakcyjniają. Pomimo słoty kolory jesiennych drzew urzekają pięknem. Jestem w siedmioosobowej grupie, w większości to grzybiarze, więc buszują po lesie w poszukiwaniu …….
Drugi dzień - wybieram wariant ambitnej trasy i chcę dotrzeć na szczyt Tarnicy. Pogoda sprzyja wędrówce, jest pochmurno, nie pada. Dzisiaj znalazłam się w innym składzie osobowym. Jest nas pięć - same panie, mamy jeden cel, dotrzeć na najwyższy szczyt Bieszczad. Z Wołosatego wspinamy się niebieskim szlakiem. Tym razem, w połowie trasy, przed wyjściem z lasu zaskakuje nas deszcz. Zatrzymujemy się i robimy naradę - co dalej, czy idziemy na górę, czy wracamy? Zapada jednogłośna decyzja - przeczekajmy. Otulone w peleryny czekamy około 40 min, aż w końcu deszcz słabnie. Moje kompanki ruszają na szlak, ale beze mnie. W deszczu nie pójdę i basta, wracam! Odchodzą, wiodę jeszcze za nimi wzrokiem i doznaję zdziwienia, po deszczu nie ma śladu, opary gęstej mgły unosząc się odsłaniają zbocze w złocistych trawach. Taki widok wabi i kusi, więc zmieniam decyzję - idę z nimi. Na trasie pogoda kaprysi; raz słońce, raz kropi, na Przełęczy pod Tarnicą sypie mokry śnieg i chłoszcze lodowatym wiatrem, przez co robi się coraz zimniej. Wizyta na szczycie Tarnicy trwa krótko, kilka fotek przy krzyżu, bo gęsta mgła zasłoniła bieszczadzką panoramę. Schodzimy do Ustrzyk Górnych przez Szeroki Wierch. Kalejdoskop pogodowy nie odpuszcza, przeplata wszystkimi porami roku. Aura momentami bywa łaskawa i pokazuje okraszone jesiennymi barwami, bieszczadzkie góry. To pejzaż niepowtarzalny, cudo natury, wyjątkowo piękny - dech zapiera. Powiedzcie sami, czy takich Bieszczad można nie kochać?
Trzeci dzień - to ma być "lajcik nad lajcikami".. Po rannym deszczu, mniej zaawansowani w turystycznych zmaganiach mają zamiar "szeroką asfaltówką" dotrzeć do Przełęczy Żebrak. Jestem z nimi, tempo marszu leniwe, większość koleżeństwa snuje się po lesie za grzybami. Tak na przykład jest z Markiem. Jako prowadzący (ma same panie) pozostawia nas na prostej drodze, bo zainteresowany jest wyłączne prawdziwkami a nie trasą. W końcu same postanawiamy szukać Przełęczy Żebrak. Prowadzący też dociera, zamierza znaleźć czerwony szlak, którym chce dotrzeć pod Jaworne, skąd ma odchodzić leśna droga do Woli Michowej. Wchodzimy na Jaworne 992 mnp. - ze zdobycia góry nikt się nie cieszy, bo po obiecanej drodze ani śladu. Jesteśmy zdani tylko na szlak czerwony na Wołosań (czas przejścia 0,50h, a jest godz 16:00) stamtąd tym samym szlakiem do Cisnej (ponad 2 h). Jesteśmy zaniepokojeni - czy do bazy noclegowej dotrzemy przed zmierzchem? Padają nieśmiałe propozycje powrotu tą samą trasą, jednak nie są wzięte pod uwagę.. Szczęście nam dopisuje, na Wołosaniu pojawia się niebieski szlak (początek) - prowadzi do Żubraczy (czas przejścia 1 h 15). W grupie pojawia się radość, jesteśmy uratowani i nawet słońce wyszło dotrzymując nam towarzystwa. Schodzimy przez Przysłup 1006 mnp, trasa wydaje się łagodna. Nic bardziej błędnego, w połowie trasy pojawia się błoto. Im niżej tym go więcej i zanurzamy się w nim "po pachy". Dzikość, ponurość lasu, niekończący się szlak oraz zapadający mrok wywołują spory niepokój. Do Żubraczy udaje się dotrzeć przed zmrokiem, jesteśmy uratowani! Bardzo zmęczeni, obłoceni ale zadowoleni z pokonania ekstremalnej trasy. Autokar jest naszym wybawcą - do Woli Michowej 15 km - szosą. Na tym dzień spracowany nie kończy się, przed nami szaleństwo parkietowe. Zabawa świetna, wszyscy w wirze tańca solo albo wężowego łamańca. Ktoś ogłasza koniec imprezy, ten komunikat jest ignorowany i nikt nie schodzi z parkietu przed 23:00.
Dzień czwarty, - ostatni. Laba na całego. Malutka grupa zalicza Komańczę, zwiedza klasztor Nazaretanek. Po zwiedzeniu na dłużą posiądę zatrzymują się w schronisku. Tutaj właściwie, kończy się nasza kolejna, atrakcyjna bieszczadzka wyprawa. Jest co wspominać, snuć opowieści i oglądać zdjęcia -jest tego dużo.
Marylka

Zdjęcia:

Bieszczady 5.10.2017 10:48


Komentarze:

RS   (20:44 10.10.2017)
Piękne zdjęcia Jeziorek. Gratulacje dla autora!
Malkontent   (20:40 15.10.2017)
Zdjęcia faktycznie bardzo ładne ale grupa jako całość namieszała błota błądząc po lasach teoretycznie w poszukiwaniu grzybów a naprawdę to strach w oczach czy aby traficie do jakiejś drogi gdzie mógłby dojechać niezawodny autokar, (ma GPS!!!) ale jak podać swoją pozycję, i nie o pozycję leżenia lub siedzenia chodzi. A może jak przedszkolaki powiązać sznurem i za Panem przewodnikiem???
Miras z Wawy   (20:56 15.10.2017)
Bardzo Dziękuję Wszystkim za wspaniały wyjazd i tak sympatyczne przyjęcie do zgranej paczki. Dzięki Wam mogłem zrealizować swoje plany: stanąć na szczycie Chryszczatej i napić się wody z potoków zasilających Jeziorka Duszatyńskie (przepiękne), a nawet dotrzeć na "koniec świata". Marysiu ostrzegałaś, lecz nie spodziewałem się, że moja osoba może znaleźć się w "Bieszczadzkiej wyrypie 2017" - świetny wiersz. W terminarzu mam już zapisany Otryt - październik 2018. Pozdrawiam Wszystkich Bardzo Gorąco - do zobaczenia na szlaku.
Miras z Wawy   (22:42 15.10.2017)
https://www.youtube.com/watch?v=4cmeLvIIp6Q
mm   (12:05 16.10.2017)
Mirku, dzięki bardzo - staram się dotrzymywać słowa. Pozdrowienia serdeczne z Poznania. Póki co, nalewam piwa...Opłaciło się otworzyć link! Do zobaczenia!
k.t.o.ś   (08:44 17.10.2017)
Malkontencie, pomysł prowadzenia grupy na sznurze po górach kupuję, świetny, zastąpi kijki, i w pełnej integracji, na jednej trasie, hura!
Miras z Wawy   (02:20 20.10.2017)
Dla ekipy, która nie szuka łatwych dróg.
Właściwy link do zdjęcia:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1762539990455198&set=rpd.100000976413684&type=3&theater
https://www.youtube.com/watch?v=_2-xGZlq4Vw

Dodaj komentarz:





« Wróć do listy wycieczek