Andrzej Skibiński - zdjęcie Monika Idzi widok na Zegarowe Skały
Trasy:
trasa 1 :
Zawiercie Kromołów cmentarz wojenny 1914 i Żydowski zielonym szlakiem do Podzamcza zamek Ogrodzieniec około 7 km na trasie szukamy żródła Czarnej Przemszy. Czas przemarszu około 2 godzin.
Autobus jedzie do Podzamcza postój na zwiedzanie - jedna godzina.
Wyjazd do Smolenia parking.
trasa 2:
Podzamcze czerwonym szlakiem w kierunku Pilicy i Smolenia około 13km / 3h 30 min.
alternatywny szlak niebieski Podzamcze w kierunku Smolenia około 12km / 3h 20 min.
Autobus czeka w Smoleniu. Tu trasy spacerowe na 3 godziny
Zamek w Smoleniu jest niedostępny do zwiedzania.
W okolicy jest wiele atrakcji: zegarowe skały i jaskinie na zielonym szlaku jaskiniowców.
Wyjazd ze Smolenia o godzinie 15:30 do Rabsztyna.
Zwiedzanie zamku Rabsztyn.
Opłata normalna 4 zł.
Opłata ulgowa 2 zł.
Powrót do Krakowa około godziny 17:00.
O wycieczce:
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco !
A my wsiadamy do autokaru i jedziemy w ten żar ! W takiej pogodzie to tylko laitowa trasa. Jedziemy do Ogrodzieńca, tam oglądamy ruiny wyniosłego zamku. Alicja tłumaczy skąd wzięły się dziurki w wapiennych skałach, podziwiamy kunszt dawnych budowniczych, którzy w tak wspaniały sposób potrafili mury zamkowe wkomponować w naturalny krajobraz, wykorzystać jego naturalne walory, by zamek spełniał swoje zadanie. Ile lat wytrzymają nasze nowoczesne budowle ? I wcale tu nie myślę o naszych współczesnych blokach, czy domach w których mieszkamy, ale o tych pięknych reprezentacyjnych, czy przetrwają tyle wieków ?
Pochodziliśmy po wzgórzu, jeszcze nie było godz. 10 a tu już w Ogrodzieńcu zameldowały się nasze orły, oni dalej na butach ... a my do autokaru i jedziemy dalej do Smolenia. Tym razem nie obijamy się, idziemy zwiedzać zamek, był dziś otwarty. Jest w trakcie remontu, jak będzie skończony na pewno tam jeszcze zajrzymy. Potem wędrujemy okolicznymi lasami, wzdłuż wyznaczonej ścieżki dydaktycznej, najważniejsze, że idziemy w lesie, gdzie słoneczko nas nie dosięga. Dochodzimy do Biśnika, tam wspinamy się na skałę, oglądamy ją z drugiej strony, tam wcale nie czuje się jej wysokości, schodzimy w kierunku jaskiń. Są zamknięte ze względów bezpieczeństwa. Na dole robimy popas, na szczęście wiata chroni przed słonkiem. Koło 14.30 idziemy w kierunku zamku, tam doszli już wszyscy w głównej trasy, są zmęczeni słonkiem, upałem, ale zadowoleni, szczęśliwi, że doszli. Oj, wówczas żałowałam, że z nimi nie byłam :(
Po 14 wsiadamy do autokaru i jedziemy zwiedzać zamek w Rabsztynie. Część pobiegła na wzniesienie, zobaczyć zamek a część do pobliskiej restauracji na coś zimnego. Po godzinie jedziemy do Krakowa, jak dobrze, że Piotr ma dobrą klimatyzację :) Jura jest piękna, ale jakby tak było o 10 stopni mniej ... !
Monika
Chciałem podziękować WSZYSTKIM za wzorową dyscyplinę i realne podejście osobiste do sytuacji jaka była w tym dniu /niesamowity upał/.
A subiektywnie zdradzę - nawąchałem się tej mąki na chleb która jeszcze dojrzewa, nasłuchałem się dźwięków ptaków /ti ti, ta ta, tu tu, tam tam/ i brakło mi muu.. muu.., rzadkość na polskich wsiach. Oczy przy takim doświetleniu niosły mnie daleko hen. Tylko ten asfalt mi nie pasował, jakiś obcy, nie z tej ziemi.
Jeszcze raz dziękuję i zapraszam na następną wycieczkę tym razem w góry- "bydzie piknie".
Jędrzej
Piesza wycieczka po Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej zaczyna się w Zawierciu Kromołów skąd dużą grupą zmierzamy w kierunku Ogrodzieńca. Zapowiada się upalny dzień, a my jednak postanawiamy pokonać całą trasę. Do Ogrodzieńca tylko 7 km różnymi drogami; asfaltową, polną, leśną. Po drodze docieramy do źródła Czarnej Przemszy i tutaj zaskoczenie; źródła nie ma, wyschło, pozostało po nim jedynie wspomnienie okolone cembrowiną. Obok staw pokryty grubą rzęsą, on nie schłodzi, cóż, pozostaje ruszyć dalej, nic tu po nas. Ogrodzieniec dla kilku osób jest wyłącznie miejscem odpoczynku w pięknej scenerii ruin zamku. Nie zwiedzają ani z zewnątrz ani dziedzińca, ze zdobytych ławek w centralnej części miasteczka nie ruszają się, ponieważ konsumpcja i odpoczynek są dla nich priorytetem. Nie ganię ich za to, przecież jestem jedną z nich. Zapada decyzja kontynuowania przejścia do Smolenia - do pokonania około 14 km. Hm, korci przejazd autobusem, bo słońce mocniej przygrzewa, a jednak ambicja na ten "myk" nie pozwala. Wybór dokonany, więc idziemy do kolejnych ruin zamku w Smoleniu. Po drodze szlak czerwony płata figla i znika z pola widzenia. Jędrzej, udaje się w poszukiwaniu czerwonego winowajcy, a my w przyjemnym cieniu czekamy na wieści. Odnalazł się, ruszamy - przez pola porośnięte dojrzewającymi łanami zbóż, przez lasy mieszane, łąki ukwiecone makami, chabrami, rumiankami. Zewsząd oszałamiające zapachy lata, buchający gorąc i prześliczne widoki - krajobraz urozmaicony, pofałdowany z niezliczoną ilością wapiennych skał i wzgórz - to urzeka!
Z Martą zatrzymujemy się na moment, by sfotografować wyjątkowe miejsce, a tu nagle dopada nas niebezpieczny napastnik. Pierwszą zaatakował Martę przy tym jest natrętny i hałaśliwy, następnie mnie. Ma dwie w swoim zasięgu, musimy uwolnić się od drania, więc krzyczę - uciekajmy! Przez rozgrzaną łąkę ile sił w nogach gnamy, dopadamy lasu, tam w końcu odpuszcza nam - szerszeń dokuczliwy. Zbliżamy się do kresu wędrowania, czujemy zmęczenie ale szczególnie te osoby które wybrały się w lżejszym obuwiu sportowym a nie turystycznym (ja też do nich należę) i nie jest nam do śmiechu. Nareszcie, ulga i radość, że jest wiata można będzie wygodnie zjeść i odsapnąć. Niestety, spotyka nas rozczarowanie - wewnątrz jest stół lecz o absurdalnie gigantycznym rozmiarze, a ławy przy nim normalne, więc siedzimy pod stołem a nie przy stole, pod nim rozmawiamy i czujemy się liliputkami - dziwaczne i niespotykane doznanie. Ostatnim miejscem zwiedzania jest Rabsztyn (na szczęście jedziemy autokarem a nie idziemy). Wiadomo, jedni zwiedzają ruiny zamku a pozostali szukają schronienia w knajpce pod parasolami, bo temperatura zaszalała i doszła do 34 stopni C. Nie było łatwo ale udało się, było jednak bardzo miło.
Marylka